O STIRLITZU
Stirlitz szedl ulica, kiedy z tylu rozlegly sie strzaly i tupot podkutych
butów.
- To koniec - pomyslal Stirlitz wkladajac reke do prawej kieszeni spodni.
Tak, to byl koniec. Pistolet nosil w lewej.
Gdy Stirlitz szedl korytarzem, oczom jego ukazalo sie ogloszenie o czynie
spolecznym.
- Wpadlem - pomyslal. Skierowal sie w kierunku gabinetu Mullera.
- Gratuluje poczucia humoru - powiedzial - Tak jestem agentem sowieckim!
- Dobra, dobra Stirlitz... Odmaszerowac!
Po chwili Muller wykrecil numer Kaltenbrunerra.
- Czego to nie wymysli nasz poczciwy Stirlitz, rzekl ze smiechem - zeby sie
wykrecic od roboty...
W kawiarni "Elefant" Stirlitz mial sie spotkac z lacznikiem. Nie ustalono
niestety zadnego znaku rozpoznawczego.
Na szczescie lacznikowi zwisaly spod marynarki szelki spadochronu.
Naprzeciw Stirlitza szly trzy umalowane kobiety.
- Kur.y - pomyslal Stirlitz.
- Pulkownik Isajew - pomyslaly prostytutki.
Stirlitz ukradkiem karmil niemieckie dzieci.
Od ukradka dzieci puchly i umieraly.
Stirlitz zobaczyl jak banda wyrostków pompuje kota benzyna. Kot wyrwal sie,
przebiegl kilka metrów i upadl.
- Widocznie benzyna sie skonczyla - pomyslal Stirlitz.