Rozmiar: 3765 bajtów

Bolesław Leśmian

Rozmiar: 3765 bajtów

"Dwoje Ludzieńków"

Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie, O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie.
Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania.
Nie widzieli się długo z czyjeś woli i winy, A czas ciągle upływał - bezpowrotny, jedyny.
A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie, Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
Pod jaworem - dwa łóżka, pod jaworem - dwa cienie, Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.
I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu, Bez łzy szczęścia, bez jednego uśmiechu.
Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie, I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
Chcieli się jeszcze kochać poza własną mogiłą, Ale miłość umarła, już miłości nie było.
I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga, By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata, By wrócić na ziemię - lecz nie było już świata.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Romans"

Romans śpiewam, bo śpiewam! Bo jestem śpiewakiem! Ona była żebraczką, a on żebrakiem.
Pokochali się nagle na rogu ulicy I nie było uboższej w mieście tajemnicy...
Nastała noc majowa, gwiaździście wesoła, Siedli - ramię z ramieniem - na stopniach kościoła.
Ona mu podawała z wyrazem skupienia To usta do pieszczoty, to - chleb do gryzienia.
I tak śniąc, przegryzali pod majowym niebem Na przemian chleb - pieszczotą, a pieszczotę - chlebem
Dwa głody sycili pod opieką wiosny: Jeden głód - ten żebraczy, a drugi - miłosny.
Poeta, co ich widział, zgadł, jak żyć trzeba? Ma dwa głody, lecz brak mu - dziewczyny i chleba.

Rozmiar: 1338 bajtów

/ Bez Tytułu /

Wracam, wraca po długiej rozłące - Dłonie twoje, niecierpliwie lgnące!
Wszystko - dawne, a niby na pewno - Drogi oddech - znajomy ruch głową ...
Znów prowadzisz przez wszystkie pokoje, I idziemy, idziemy oboje...
Nowej sukni nie dostrzegam wcale - Śmiech twój dzwoni, że patrzę niedbale.
Pokazujesz dłonią niespodzianie Nowe w kwiaty obicia na ścianie
I list do mnie zaczęty na stole - " Pełen żalu... Niech leży... Tak wolę."
Okna nagle otwierasz w głąb nieba - Niepotrzebnie, a właśnie tak trzeba.
Dłoń mą tulisz do serca więc słyszę, Jak uderza - choć w ustach masz ciszę...
I w tej ciszy, w straszliwym milczeniu Skroń mi, płacząc składasz na ramieniu.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Dziewczyna"

Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony, A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o dziewczynie, I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...
Mówili o niej: " Łka więc jest!" - i nic innego nie mówili, I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...
Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem! I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze" - Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.
Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił! Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!
Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną... I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!
Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni! I tylko inny płynie czas i tylko młot inaczej dzwoni...
I dzwoni w przód ! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem! I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?
" O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" - Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze .
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera! I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów co kona!... I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie! I same przez się biły w mur, huczały spiżem same w sobie!
Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem! I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?
" O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć dziewczynę rdzą powlecze!" - Ta, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny! Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy ni Dziewczyny!
Niczyich oczu, ani ust! I niczyjego w kwiatach losu! Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było, oprócz głosu!
Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata! Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów, Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.
I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie! A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?

Rozmiar: 1338 bajtów

"Rozmowa"

Ciało mówi do duszy: "Jestem tu - w tych światach, Gdzie i ty się zbłąkałaś. Ta sama nam droga. Spojrzyj tylko: woń wdycham, tarzam się w kwiatach, Ocieram się o słońce, o sen i o Boga, O którym mówisz zawsze ze smutkiem, jak gdyby Smutek był wiarą... Spojrzyj: jestem teraz w lesie, Bawią mię złote bąki i czerwone grzyby I to, że drzewom wokół tak zazielenić chce się! Jeśli wolisz - każ mi się zapodziać na łące, A zobaczysz, jak zaraz swoją białość zmącę Purpurą rośnych maków, których dotyk nagły Budzi szczęście i życie tak jasno tłomaczy! Niech mię tylko kłos po oczach uderzy smagły, A już świat się rozwidnia i wiem, co świat znaczy. Nie przeszkadzaj mi wiedzieć! Milcz, dopóki drzewa Szumią, dopóki pachnie jałowiec i mięta! Milcz! Nie mówi się prawdy, lecz bez słów się śpiewa. Kłamie ten co zna słowa, a nut nie pamięta. Jam z tych światów, gdzie w ogniu grzech, śpiewając, pląsa, Gdzie płoną piersi, wargi i kły, chciwe strawy - Gdzie róża, krwią nabiegła, lilię białą kąsa, I gdzie jeszcze brzmi w słońce zielony wrzask trawy! Nie tłum owego wrzasku! Nie nęć mię w mrok głuszy! Nie gardź mną, nie opuszczaj! - Porzuć swe zaświaty Dla wspólnych zabaw ze mną" - Tak ciało do duszy Mówi, a dusza - nikła i płochliwa mara - Słucha jego szeptów i przez łzy się stara Kochać te same kwiaty, rwać te same kwiaty...

Rozmiar: 1338 bajtów

"Nocą Umówioną"

Nocą umówiona, nocą ociemniałą Przyszło do mnie ciszkiem to przychętne ciało. Przyszło potajemnie - w cudzej bezżałobie - Było mu na imię tak samo, jak tobie...
Zajrzało po drodze w przyszłość i w zwierciadło - Na pościeli zimnej obok się pokładło - Dla mnie się pokładło, bym je mógł całować I znużyć - i znużyć - i nie pożałować!
Lgnęło mi do piersi - ofiarnie pachnące, Domyślnie bezwstydnie i - posłuszniejące... W ciemnościach - w radościach - na granicy łkania Mdlało od nadmiaru niedoumierania.
I nic w nim nie było, prócz czaru i grzechu, Prócz bezwiednej woni - wiednego pośpiechu - I prócz tego dreszczu, co ginie w krwi szumie - A bez niego ciało - ciała nie rozumie.