Rozmiar: 3765 bajtów

Julian Tuwim

Rozmiar: 3765 bajtów

"Do krytyków"

A w maju Zwykłem jeździć, szanowni panowie, Na przedniej platformie tramwaju! Miasto na wskroś mnie przeszywa! Co się tam dzieje w mej głowie: Pędy, zapędy, ognie, ogniwa, Wesoło w czubie i w piętach, A najweselej na skrętach! Na skrętach-koliście Zagarniam zachwytem ramienia, A drzewa w porywie natchnienia Szaleją wiosenną wonią, Z radości pęka pąkowie, Ulice na alarm dzwonią, Maju, maju!-- Tak to jadę na przedniej platformie tramwaju, Wielce szanowni panowie!...

Rozmiar: 1338 bajtów

"Sitowie"

Wonna mięta nad wodą pachniała, Kołysały się kępki sitowia, Brzask różowiał i woda wiała, Wiew sitowie i miętę owiał.
Nie widziałem wtedy, że te zioła Będą w wierszach słowami po latach I że kwiaty z daleka po imieniu przywołam Zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą w kwiatach.
Nie wiedziałem, że się będę tak męczył, Słów szukając dla żywego świata, Nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy, To potem trzeba cierpieć długie lata.
Wiedziałem tylko, że w sitowiu Są prężne, wiotkie i długie włókienka, Że z nich splotę siatkę leciutką i cienką, Którą nic nie będę łowił.
Boże dobry moich lat chłopięcych, Moich jasnych światów Boże święty! Czy już w życiu nie będzie więcej Pachnącej nad stawem mięty?
Czy to już tak zawsze ze wszystkiego Będę słowa wyrywał w rozpaczy, I sitowia, sitowia zwyczajnego Nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?

Rozmiar: 1338 bajtów

"Zapach szczęścia"

Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie, A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią. Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie, Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.
Żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie, Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował! A kijem obtłukując szyszki i żołędzie Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował!
I wszystko to w ognistej pamięci dziś błyska. Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko... I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska. A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Słowosień"

W białodrzewiu jaśnie dźni słoneczno, Miodzie złoci białopałem żyśnie, Drzewia pełni pszczelą i pasieczną, A przez liście kraśnie pęk słowiśnie.
A gdy sierpiec na niebłoczu łyście, W cieniem ciemnie jeno niedośpiewy: W białodrzewiu ćwirnie i srebliście Słodzik słowi słowisieńskie ciewy.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Litania"

Modlę się, Boże, żarliwie, Modlę się, Boże, serdecznie: Za krzywdę upokorzonych, Za drżenie oczekujących, Za wieczny niepowrót zmarłych, Za konających bezsilność, Za smutek niezrozumianych, Za beznadziejnie proszących, Za obrażonych, wyśmianych, Za głupich, złych i maluczkich, Za tych, co biegną zdyszani Do najbliższego doktora, Za tych, co z miasta wracają Z bijącym sercem do domu, Za potrąconych grubiańsko, Za wygwizdanych w teatrze, Za nudnych, brzydkich, niezdarnych, Za słabych, bitych, gnebionych, Za tych, co usnąć nie mogą, Za tych, co śmiercią się boją, Za czekających w aptekach I za spóźnionych na pociąg, -ZA WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW ŚWIATA, Za ich kłopoty, frasunki, Troski, przykrości, zmartwienia, Za niepokoje i bóle, Tęsknoty, niepowodzenia, Za każde drgnienie najmniejsze, Co nie jest szczęściem, radością, Która niech ludziom tym wiecznie Przyświeca jeno życzliwie- Modlę się, Boże, serdecznie, Modlę się, Boże, żarliwie!

Rozmiar: 1338 bajtów

"Ranyjulek"

Powinienem z wiatrami po ulicach się włóczyć, W tłoku miast, podchmielony, najradośniej się chwiać, Od andrusów, dryndziarzy powinienem się uczyć Gwizdać, kląć, pohukiwać na psiakrew i psiamać!
Od rynsztoka do ściany zygzakami się toczyć, Ranyjulek! swobodny, bezpański jak pies! Sińce łapać na słupach, w zbiegowiskach się tłoczyć, Na parkany wdrapywać się wiosną po bez!
I kapelusz dziurawy liliowymi kwiatami Na swą chwałę ustroić i na chwałę swą chlać, I znów w kwiatach się włóczyć po ulicach z wiatrami, Podnieść łeb, gwiazdy łykać i na nogach się chwiać!

Rozmiar: 1338 bajtów

"Rzecz Czarnoleska"

Recz Czarnoleska-przypływa, otacza, Nawiedzonego niepokoi dziwem. Słowo się z wolna w brzemieniu przeistacza, Staje się tem prawdziwem.
Z chaosu ład się tworzy, ład, konieczność, Jedyność chwili, gdy bezmiar tworzywa Sam się układa w swoją ostateczność I woła, jak się nazywa.
Głuchy nierozum, ciemny sens człowieczy Ostrym promieniem na wskroś prześwietlony, Oddechem wielkiej Czarnoleskiej Rzeczy Zbudzony i wyzwolony.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Mieszkańcy"

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach Strasznie mieszkają straszni mieszczanie. Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach Zgroza zimowa, ciemne konanie.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą, Że deszcz, że drogo, że to, że tamto. Trochę pochodzą, trochę posiedzą, I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie, Krawacik musną, klapy obciągną I godnym krokiem z mieszkań-na ziemię, Taką wiadomą, taką okrągłą.
I oto idą, zapięci szczelnie, Patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc-widzą wszystko oddzielnie: Że dom...że Stasiek...że koń...że drzewo...
Jak ciasto biorą gazety w palce I żują, żują na papkę pulchną, Aż, papierowym wzdęte zakalcem, Wypchane głowy grubo im puchną.
I znowu mówią, że Ford...że kino... Że Bóg...że Rosja...radio, sport, wojna... Warstwami rośnie brednia potworna I w dżungli zdarzeń widmami płyną.
Głowę rozdętą i coraz cięższą Ku wieczorowi ślepo zwieszają Pod łóżka włażą, złodzieja węszą, Łbem o nocniki chłodne trącając.
I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki, Spodnie na tyłkach zacerowane, Własność wielebną, święte nabytki, Swoje, wyłączne, zapracowane.
Potem się modlą:"...od nagłej śmierci... ...od wojny...głodu...odpoczywanie" I zasypiają z mordą na piersi W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.

Rozmiar: 1338 bajtów

"Nauka"

Nauczyli mnie mnóstwa mądrości, Logarytmów, wzorów i formułek, Z kwadracików, trójkącików i kółek Nauczyli mnie nieskończoności.
Rozprawiali o "cudach przyrody", Oglądałem różne tajemnice: W jednym szkiełku "życie w kropli wody", W innym zaś-"kanały na księżycu".
Mam tej wiedzy zapas nieskończony: 2piR i H2SO4, Jabłka, lampy, Crookesy i Newtony, Azot, wodór, zmiany atmosfery.
Wiem o kuli, napełnionej lodem, O bursztynie, gdy się go pociera... Wiem, że ciało pogrążone w wodę Traci tyle, ile...etcetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno! Różne rzeczy do głowy mi wkuli, Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem, I wciąż wierzę biednymi zmysłami, Że ci ludzie na drugiej półkuli Muszą chodzić do góry nogami.
I do dziś mam taką szkolną trwogę: Bóg mnie wyrwie-a stanę bez słowa! -Panie Boże! Odpowiadać nie mogę, Ja...wymawiam się, mnie boli głowa...
Trudna lekcja. Nie mogłem od razu. Lecz nauczę się...po pewnym czasie... Proszę! Zostaw mnie na drugie życie Jak na drugi rok w tej samej klasie.

Rozmiar: 1338 bajtów